Golec uOrkiestra: jak łączą życie rodzinne z karierą?
Śmiało można powiedzieć, że ta kapela to prawdziwy interes rodzinny.
Bardzo dużo koncertujecie. Nie boicie się rutyny?
Paweł: – Dużo zależy od publiczności i tego, jak się bawią.
Łukasz: – Chciałbym powiedzieć, że każdy nasz koncert był inny. W końcu grywamy w różnych miejscach i dla różnej publiczności. Inaczej na otwartych koncertach, gdzie bawią się ludzie, inaczej na występach kameralnych, a jeszcze inaczej, gdy muzykujemy w kościele, bo i takie koncerty miewamy.
Religia ma dla was duże znaczenie?
Paweł: – Górale przecież są bogobojni! Jesteśmy wierzący i praktykujący i w ogóle jesteśmy tradycjonalistami. Tak zostaliśmy wychowani – w duchu religii i rodzinnego ciepła. Myślę, że są to wartości, które świadczą o nas, i możemy jedynie podziękować naszym rodzicom za to, że nam to umożliwili.
Nie macie się czasem wzajemnie dość?
Paweł: – Na pewno mniej niż w dzieciństwie (śmiech). Potrafimy się pokłócić, bywamy uparci. To takie mocne góralskie cechy, które w każdym z nas mocno siedzą. Jak zresztą w całej naszej rodzinie.
Łukasz: – Zawsze byliśmy razem. Poza tym, że jesteśmy rodziną, to jesteśmy też przyjaciółmi. Nasz zespół to nie tylko my dwaj, ale całe nasze rodziny. Moja żona gra z nami na scenie, żona brata zajmuje się naszą fundacją. Gdy zaczynaliśmy, jeden z naszych starszych braci i jego żona zostali naszymi menedżerami, drugi starszy brat komponuje. Ja cieszę się, że mogę pracować z bliskimi, bo rodzina zawsze była dla nas najważniejsza. I myślę, że nasza rodzina jest naszym największym sukcesem!
No właśnie. Mało kto wie, że braci Golec nie jest wcale dwóch, lecz czterech.
Paweł: – Tak, my sprawiliśmy rodzicom figla. Mamy dwóch starszych braci Staszka i Rafała. Mieliśmy być upragnioną córeczką, a tu niespodzianka!
Jesteście prawdziwymi gwiazdami. Jak to się stało, że nie przewróciło wam się w głowie?
Paweł: – To chyba właśnie zawdzięczamy naszym bliskim. Trzeba pamiętać o tym, co jest w życiu najważniejsze, o swoich wartościach. I na pewno nie można udawać. Poza tym my naprawdę prowadzimy też swoje normalne, zwykłe życie. Golcowie to nie tylko wyjazdy i koncerty, ale także dom i codzienność. Staramy się w miarę możliwości, gdy nie mamy tras, koncertować jedynie w weekendy, a poza tym być w domu. Dlatego właśnie studio nagraniowe zbudowaliśmy w domu!
Muzykalność macie w genach?
Łukasz: – Zdecydowanie. Tata opowiadał, że jak pierwszy raz usłyszał mamę, gdy śpiewała w kościele, to od razy się zakochał. Obydwoje śpiewali w kościelnym chórze. Starszy brat miał punkową kapelę, a my byliśmy w niego wpatrzeni. Jak mieliśmy po kilka lat, nasz tata kupił nam cymbałki i nauczył na nich wygrywać kolędę. I od nich się zaczęło.
Od kilku ładnych lat muzyka góralska cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Co takiego w niej jest?
Paweł: – Prostota. Muzyka góralska łączy wiele różnych stylów. Tak jak jazz i blues. Można w niej znaleźć wszystko i to jest chyba to.
Nie zapominacie o innych. Po co założyliście Fundację Braci Golec?
Łukasz: – Chcemy, żeby każdy miał dostęp do muzyki, do kultury. Uczymy dzieciaki grać na instrumentach. Mają miejsce, w którym znajdą i sprzęt, i nauczycieli. Uczą się też grać na instrumentach, które nie są już dziś powszechne, a stanowią nasze ogromne dziedzictwo i nie chcemy, by zostały zapomniane. Szukamy talentów i chcemy im pomagać.
Z waszych twarzy nie schodzi uśmiech. Jak wy to robicie?
Łukasz: – To chyba cecha rodzinna. W naszym domu zawsze było dużo śmiechu. Mamy szczęście, bo nasze żony też mają poczucie humoru. Śmiech to radość i zdrowie. Potrafimy też śmiać się z siebie.
Czego powinnam wam życzyć?
Paweł: – Zdrowia i inspiracji muzycznej. Jeśli te dopiszą, to z całą resztą już na pewno sobie poradzimy!
(Fakt/PSz)
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
WP Gwiazdy na: