Ada Szulc wspomina wypadek: Modliłam się, żeby przeżyć!
Pierwszy raz od wypadku, który miał miejsce w połowie wakacji, Ada Szulc zdecydowała opowiedzieć publicznie, co dokładnie jej się przytrafiło.
Na czole finalistki pierwszej polskiej edycji "X Factora" wciąż pozostaje spora blizna po tym, jak wpadła pod samochód. Piosenkarka wróciła już jednak do zdrowia i odwiedziła nawet "Dzień dobry TVN".
Wszystko pamiętam, bo byłam przytomna. Biegałam rano i wyskoczył na mnie pies. Przestraszyłam się, wyskoczyłam na drogę i akurat jechał samochód. Wpadłam prosto na niego. Ciężko mi powiedzieć, bo to były ułamki sekund, przeleciałam i wylądowałam na drodze - wyznała Szulc w telewizyjnym studiu. Zaraz po wypadku, jak zeszli się ludzie, pierwsze o co prosiłam to to, żeby zadzwonili po karetkę, bo gdybym miała telefon przy sobie to na pewno sama bym to zrobiła. Polewali mnie wodą mineralną i modliłam się. Nie wiedziałam co się dzieję. Modliłam się, żeby przeżyć. Czułam, że krew ścieka mi po twarzy.
Po interwencji lekarzy i założeniu opatrunku Ada przez długi czas bała się zerkać na ranę. Potrzebowała kilku tygodni, by odkleić plaster i spojrzeć w lustro.
W opatrunku patrzyłam na siebie, jak miałam wszystko pozaklejane to byłam w stanie. Po 2-3 tygodniach zdecydowałam się zobaczyć swoje czoło. Bałam się. Najpierw byłam przerażona, póki tego nie zobaczyłam. Nie wiedziałam, czy skończy się przeszczepem, bo ta rana wyglądała bardzo źle. To była wręcz dziura w głowie - stwierdziła wokalistka.
Na szczęście, obędzie się już najprawdopodobniej bez kolejnych ingerencji lekarzy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
